piątek, 26 lutego 2016

Rozdział 1

Lynnette's POV

Po raz kolejny potknęłam się o czyjąś nogę, kiedy próbowałam przepchnąć się przez tłum gapiów. Westchnęłam, rozglądając się uważnie dookoła w poszukiwaniu swoich towarzyszek, które zaginęły mi w tłumie. Chciałam do nich zadzwonić, ale rozładował mi się telefon. Innymi słowy: byłam w dupie bez wyjścia i pozostało mi liczyć tylko na swoje szczęście, że gdzieś w tym tłumie znajdę dziewczyny, Miałyśmy tu tylko przyjść, zapisać się na listę i wyjść. Ale mogłam przewidzieć wcześniej, że nic nie pójdzie tak, jak zaplanowałam. Następnym razem rozłożę nam grafik.
Kiedy tak przepychałam się przez tłum, który zdawał się jakby mnie nie widzieć, zauważyłam świetną okazję, żeby spróbować kogoś wykiwać.
Uśmiechnęłam się ślicznie do mężczyzny, którego przypadkowo popchnęłam. Na początku patrzył na mnie podejrzliwie, ale zaraz potem odwzajemnił mój uśmiech.
 - Jestem tu od piętnastu minut i już nie mogę się odpędzić od lasek, które na mnie wpadają. - mrugnął do mnie. A ja w duchu się skrzywiłam. To był najgorszy tekst na podryw, jaki mógł wymyślić na poczekaniu. Wzruszyłam niewinnie ramionami, mrugając kilka razy oczami, żeby go zmylić.
- Przepraszam. Po prostu jestem tu pierwszy raz i nie mogę się odnaleźć. - wydęłam wargi, w sztucznym grymasie. Mężczyzna jedynie zaśmiał się, ukazując rząd idealnie równych, białych zębów.
- Mogę ci pomóc, skarbie. - zniżył głos, przybliżając się do mnie. Przechyliłam lekko głowę w prawą stronę i uśmiechnęłam się kokieteryjnie, nie odsuwając się. Pozwoliłam mu podejść bliżej siebie.
- Mógłbyś? Byłabym bardzo wdzięczna. - westchnęłam i starałam się brzmieć jak najbardziej niewinnie. Żeby nie wyczuł w moim głosie podstępu. Gość wyglądał na dość tajemniczego i bardzo ciekawiło mnie, co może trzymać przy sobie.
- Jeśli tylko mnie poprosisz. - spojrzałam w jego oczy. Odważyłam się w nie zerknąć. Biła od nich energia i tajemniczość. I może troszkę wyzwania. Intensywna barwa jego niebieskich tęczówek sprawiła, że zakręciło mi się w żołądku. Jego oczy były piękne. I pewnie niejedna dziewczyna się w nich zagubiła bez pamięci. Nie zamierzałam być jedną z nich.
Przybrałam na twarz swoją odważną maskę i starałam się nie myśleć o nim jako o kimś więcej niż moja jednorazowa ofiara. Przecież nie zamierzałam go spotykać nigdy więcej. Tonięcie w jego oczach byłoby zgubą dla mnie samej.
Lynnette Fox, nie ma uczuć, które posiadają normalni ludzie. W mojej pracy uczucia to zagłada. Dlatego nauczyłam się je tłumić.
Oparłam swoje czoło o czoło tego młodego mężczyzny, który nie wyglądał na więcej niż na 25 lat. Sięgnęłam jedną ręką do jego policzka i zaczęłam go gładzić. Przymknął oczy, wzdychając. Uśmiechnęłam się lekko i tym razem szczerze. Byłam blisko. Drugą dłoń zacisnęłam na pasku jego jeansów, na co coś mrugnął pod nosem. Powoli zniżałam dłoń i przesuwałam ją w stronę jego kieszeni. Nagle poruszył się niespokojnie i odsunął ode mnie. Zmierzyłam go zdziwionym i zdezorientowanym spojrzeniem.
- Co ty ro... - spanikowana, że mógłby mnie przyłapać, przyciągnęłam go do siebie gwałtownie i wpiłam się w jego usta. Zaskoczony na początku nie wykonał żadnego ruchu, ale potem położył swoje dłonie na moim pasie i przyciągnął bliżej siebie, pogłębiając pocałunek. To nie było w planie. Zaznaczam, że raczej staram się tak bardzo nie zbliżać do swoich ofiar.
Jednak nie żałowałam. Całował jakby był do tego stworzony. I wcale nie chciałam się od niego odsuwać. Ale kiedy bez problemu sięgnęłam do jego kieszeni, nie odrywając od niego ust i wyciągnęłam portfel, a on niczego nie zauważył, musiałam szybko spadać. Więc odsunęłam go od siebie, napotykając jego zdziwione i pobudzone, niebieskie tęczówki. Dyszał. Ja w resztą też. To było coś nowego.
- Muszę już lecieć. - schowałam jego portfel do kurtki i zrobiłam to jak najbardziej niezauważalnie. Nie zwrócił uwagi. - Dziękuję za pomoc. - uśmiechnęłam się do niego szeroko, co odwzajemnił, lekko zdezorientowany. Wyprowadziłam go z równowagi. Bardzo dobrze. O to mi chodziło.
Posłałam mu ostatnie, niewinnie spojrzenie i odwróciłam się. Odchodząc, jeszcze trochę pokręciłam biodrami, żeby bardziej go zdezorientować. W końcu zostawiłam go tak jakby trochę pobudzonego. Tak też bywa.
Kiedy odeszłam na odpowiednią odległość, wyciągnęłam jego portfel z kurtki i zaczęłam przeglądać zawartość. Niezła sumka panie...Tomlinson. Zaśmiałam się, chowając zdobycz z powrotem tam, gdzie nikt go nie zobaczy. Teraz mogłam wznowić poszukiwania dziewczyn. Oby tylko nie zrobiły niczego głupiego.


Nicole's POV

Mam dość tych ludzi i tego, że muszę się między nimi przepychać. Nienawidzę tłumów. Wszyscy śmierdzą, a ja bez przerwy się o nich ocieram. Od dłuższego czasu próbuję też wzrokiem odszukać Lolly i Sky. Niestety nigdzie ich kurna nie widzę. Posrana hołota. Po cholerę się tu dzisiaj zbiegli? W tłumie przepoconego motłochu udaje mi się zlokalizować bar z alkoholem. No i w końcu coś konkretnego. Zamierzam się napić i zapomnieć o tym syfie. Z gracją wchodzę do zadaszonego pomieszczenia i wskakuję na wolne krzesełko barowe. Stuknęłam o ladę, aby zwrócić uwagę barmana. Podchodzi z grymasem na twarzy.
- Nieletnim wstęp wzbroniony. - wskazał na tabliczkę wiszącą na ścianie.
- Że co proszę? - uniosłam brwi myśląc, że się przesłyszałam.
- Dzieciom poniżej osiemnastego roku życia nie sprzedajemy alkoholu.
- Ja chyba się przesłyszałam. - zmrużyłam powieki. - Mam dziewiętnaście lat kretynie.
- Jestem zmuszony prosić o dowód. - wystawił do mnie rękę. W tej chwili uświadomiłam sobie, że zapomniałam go wziąć z domu. Super. W takim razie trzeba trochę poudawać.
- Czy ja dobrze rozumiem? Najpierw nazywasz mnie dzieckiem, a teraz jeszcze żądasz ode mnie dowodu? - uniosłam się. - Czy ci kompletnie odbiło?!
- Chcę tylko wyjaśnić tę sprawę z wiekiem. Nie utrudniaj mi tego, bo będę zmuszony cię wyprosić.
- Ja ci kurwa dam wyprosić! Kulturalnie wchodzę do baru, a wy mnie chcecie wyrzucić?! Jak to jest, że wpuszczacie tu dilerów, oszustów, a nawet panienki do towarzystwa, a mnie kurwa chcecie wywalić, bo nie pokazałam dowodu! - uderzyłam pięścią o ladę, przez co wszystkie pary oczu skupiły się na mnie. Barman wytrzeszczył nerwowo gały. Kontynuowałam. - Czy ty dupku wiesz co właśnie zrobiłeś? Wkurzyłeś mnie, a ja nie jestem przyzwyczajona do takiego traktowania. Lepiej by dla ciebie było...
- Szantażujesz mnie? - przerwał.
- Tylko upominam. To jest moja grzeczna strona. Chyba nie chciałbyś, bym pokazała ci drugą?
- Przykro mi, ale nie będę z tobą więcej dyskutował. Zdarzało się tu wiele natrętnych klientów, ale żaden, nie był jeszcze tak arogancki jak ty.
- Ja arogancka? - zaśmiałam się. - Zaraz ci kurwa pokaże arogancje, ty dupku posrany. - zeskoczyłam z krzesła i już miałam zamiar poharatać mu tą piękną buźkę, kiedy poczułam rękę na swoim ramieniu.
- To nie będzie konieczne. - usłyszałam za sobą męski głos. - Dwie szkockie poproszę. - zwrócił się do barmana, na co ten tylko kiwnął głową i ruszył do lady z alkoholem. Ciekawa odwróciłam się, a przede mną stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Uśmiechnął się i wskazał ręką na siedzenie, z którego ledwo co zeskoczyłam. Posłusznie usiadłam, a nieznajomy zajął miejsce obok mnie. Wypadałoby mu podziękować. Bądź, co bądź gościu właśnie postawił mi whisky.
- Dziękuję panu. - uśmiechnęłam się słodko.
- Wystarczy Richie. - odwzajemnił mój uśmiech, ukazując przy tym śliczne dołeczki. Po chwili przyszedł barman z dwiema, głębokimi szklankami, zapełnionymi do połowy brunatną cieczą.
- A więc Richie. - złapałam swoje szklane naczynie w obie dłonie. - Co cię tu sprowadza?
- Przyszedłem się odstresować. - oparł się łokciami o ladę i tak jak ja trzymał whisky obiema rękami. Spuścił głowę.
- A co cię tak stresuje? Jeśli wolno mi spytać. - nachyliłam się.
- Życie, praca.....żona. - uniósł lekko głowę.
- Musi ci być bardzo ciężko, tak to wszystko znosić. - położyłam ręce na jego nadgarstku. Zrobiłam przygnębioną minę.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - upił łyk. Przyglądałam mu się uważnie. - Ciągle tylko pretensje i narzekanie.
- Gdybym mogła jakoś pomóc. - wzięłam ręce z powrotem. Za jednym razem opróżniłam połowę znajdującej się w naczyniu cieczy. Richie spojrzał na mnie uważnie. - Miło mi było cię poznać, ale muszę już chyba lecieć. Czekają na mnie. - schowałam ręce do kieszeni, zeskoczyłam z krzesła i ruszyłam w stronę wyjścia nie oglądając się.
- Czekaj! - krzyknął za mną. Zatrzymałam się. Skapnął się. Na pewno już zauważył. Niepewnie się odwróciłam.
- Tak?
- Telefon ci wypadł. - podbiegł i wręczył mi urządzenie. Odetchnęłam z ulgą.
- Dziękuję. - posłałam mu wdzięczny, choć sztuczny uśmiech i opuściłam bar. Co za frajer. Dał się na to nabrać. Kiedy byłam już w bezpiecznej odległości wyjęłam z kieszeni pozłacany zegarek. Przyjrzałam mu się i uśmiechnęłam. - Następny do kolekcji. - wsadziłam go z powrotem i skierowałam się w stronę pobliskich garaży.

***************************************
Witamy po renowacjach! Jak można zauważyć fabuła bloga się zmieniła, tak samo, jak bohaterowie i wygląd strony. Wszystko inaczej.
Nie ukrywamy, że jest nam przykro z powodu zlikwidowania poprzedniej odsłony bloga, lecz była tak beznadziejna, że nie miałyśmy innego wyjścia jak tylko usunąć i zapomnieć.
Nie przedłużając, miłego czytania :D

~Ala~
/Aguś